piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 24

Gdy drzwi się zamknęły siedziałem jeszcze chwile w wannie zastanawiając się co też mógł mieć na myśli, ale zaraz dałem sobie z tym spokój, bo moje myśli zajęła wizja snu który miałem. Cóż jednak musiałem stwierdzić, że była to jedna z normalniejszych rzeczy w moim życiu w ciągu ostatnich paru dni. Wyszedłem z już trochę chłodniejszej wody, musiałem trochę siedzieć w tej wannie skoro jej temperatura tak spadła. Chłód posadzki okazał się nieznośny dla rozgrzanych stóp szybko założyłem kapcie i owinąłem się w pasie ręcznikiem rozglądając się za czystymi ubraniami, ale ku mojemu niezadowoleniu okazało się, że zapomniałem ich ze sobą wziąć. Pozostawało mi jedynie wyjść w tym nikłem stroju z łazienki. Uchyliłem drzwi sprawdzając czy Liam jest nadal w pokoju. Siedział na łóżku i trzymał, a raczej warzył w dłoniach dziennik, który zabrałem ze sobą wracając ze strychu. Ciekawość sprawiła, że zapomniałem na chwilę, iż jestem praktycznie nagi nie licząc skąpego białego ręcznika wokół bioder i kapci. Wszedłem do pokoju co nie umknęło oczywiście uwadze Li który bacznie zmierzył mnie wzrokiem. Cholera miękłem z każdym krokiem. Co on ze mną wyprawia, gdyby nie to że mam ciemną karnację pewnie bym się zaróżowił na twarzy. Jego oczy kryły w sobie coś czego nie mogłem określić, była to mieszanina odczuć.
-Ekhem.-Odchrząknął widząc że się w niego wpatruję
-No to jak otwieramy?
-Do dzieła.-Usiadłem koło niego.
Liam otworzył dziennik. Strony były pokryte czarnym atramentem. Równe pismo wyglądało bardzo schludnie.
-No to czytamy. Który z nas czyta na głos?
-Ok no to do dzieła-wręczył mi dziennik.
-Otwieramy?
-Co?
-No dziennik.
-Tak, poczekaj tylko się ubiorę.
 Niezgrabnie podszedłem do szafy wyjąłem czyste ubranie i usiłowałem założyć bokserki pod ręcznik, gdy mi się to udało zarzuciłem szybko pierwszą podkoszulkę jaka wpadła mi w ręce i spodnie od dresu. Liam siedział na łóżku z lekko opuszczoną głową i powiekami tak, że mogłem  mu się chwilę przyjrzeć, boże jaki on jest piękny. Jak by na moją komendę, jak by słyszał moje myśli podniósł wzrok. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego patrzę i  musiałem jakoś wybrnąć.
-Trochę tu gorąco- Podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież. Dało mi to chwilę na obmyślenie planu odwrócenia jego uwagi.
-Może ja- zgłosiłem się.

 "Dzisiaj znowu było to samo cały dzień ten pacan się mnie czepiał. Nie mam pojęcia o co mu chodzi? Jestem jakiś trędowaty czy co? Mam już tego pomału dosyć. Próbuje być twardy, nie pokazywać, że mnie to rusza no ale ile tak można? Ile mogę udawać kogoś innego? Niektórzy potrafią tak całe życie, ale nie ja. Nie jestem taki. Chciałbym w końcu wszystko  powiedzieć, powiedzieć całą prawdę matce i wszystkim innym. Nie wiem czy długo tak jeszcze wytrzymam, ale wiem jedno muszę czekać jak najdłużej będę potrafił. Muszę dla S. Nie mogę stracić najważniejszej osoby w moim życiu."

- O co w tym chodzi?- Przerwałem czytanie wpisu w dzienniku
- Nie mam pojęcia.
- Czytamy dalej? - zapytałem
- Nie jestem pewnie czy to dobry pomył- odparł Liam
- Może czegoś jeszcze się dowiemy.
- Masz racje ale nadal mam wątpliwości czy w ogolę powinniśmy ruszać ten dziennik. To nie należy do nas. To naruszanie
- Tajemnicy zmarłych tak wiem mówiłeś ale nie jestes ciekawy o co mogło  chodzić?
- No dobra ale tylko fragment. - Uśmiechnąłem się i wróciłem do czytania. W momencie kiedy zacząłem czytać pierwsze zdanie nagle zapadła ciemność. Moje serce znacznie przyśpieszyło. Instynktownie przysunąłem się do Liama. Byłem przestraszony jak małe dziecko, z resztą Liam chyba też. Siedzieliśmy w ciemności nie odzywając się do siebie. Słyszałem bicie serca Li, albo to było moje sam nie wiem. Wstałem z łóżka by zobaczyć co się dzieje. Na całej ulicy było ciemno. Podszedłem do okna i wychyliłem się przez nie. Ciemność totalna.
- Wszędzie ciemno - powiedział Liam wprost do mojego ucha
- Jeju ale mnie wystraszyłeś.
- Taki straszny jestem? - zapytał a ciepłe powietrze oplotło mój kark. Po moim ciele przeszły dreszcze.
- Boisz się?
- Nie. - odpowiedziałem szybko odchodząc od okna
- Kłamiesz.
- Nie boje się, kto się boi ciemności.
- A kto mówił o ciemności? - Oniemiałem. Nie miałem pojęcia o co może mu chodzić. Jeśli nie o to, że jest ciemno
- Nie wiem co masz na myśli.
- Doskonale... - Nie dokończył bo do pokoju wszedł Louis z latarką
- Chłopaki jest awaria.... co tu się dzieje?
- Nic
- Uznajmy, że wam wierze, wracając jest awaria i prądu nie będzie do jutra, więc miłej nocy. - powiedział śmiejąc się z nas, a raczej ze mnie. Louis jako jedyny wiedział, że panicznie boje się ciemności. Zawsze gdy było zgaszone światło, a ja musiałem przejść przez korytarz żeby je włączyć biegłem jak najszybciej z zamkniętymi oczami i otwierałem je dopiero wtedy gdy je zapaliłem.
- Na pewno będzie miła - powiedział Li zamykając drzwi
- Dowiem się o co ci chodziło?
- Może najpierw znajdź jakąś latarkę?
- Jest w szufladzie.
- Jest ich tu około 10, mógłbyś sprecyzować?
- Dobra sam ją znajdę. - Podszedłem do biurka i wyciągnąłem źródło światła na najbliższe kilka godzin. Liam w tym czasie odłożył dziennik na szafkę nocną i sięgnął coś z szafy.
- Daj mi latarkę.
- Po co?
- Musze iść się wykąpać.
- W zimnej wodzie? Nie ma prądu więc nie ma ciepłej wody.
-  No tak, no cóż będę musiał poczekać do rana.- powiedział ściągając w tym samym z siebie koszulkę. Na ten widok delikatnie przygryzłem wargę. Jego piękne ciało lśniło w blasku latarki. każdy fragment jego ciała był idealny. Przestałem gapić się na niego tylko dlatego, żeby nie zorientował się co robię. Ciężko byłoby z tego wybrnąć. Liam wciągnął na siebie szare spodnie dresowe i położył się na łóżku.
- Nie idziesz spać?
- Co?
- Pytałem czy nie idziesz spać.- Odparł rozbawiony. Znowu się zawiesiłem fantazjując o nim. Dłużej tak być nie może.
- Idę spać, przecież...
- No to się kładź i gaś tą latarkę a nie stoisz jak słup
- Już,chwile - Zachowaniem przypominałem małego dzieciaka który słucha starszego brata. To było mega żałosne.

 Następnego dnia obudziłem się dość późno bo około 12. Li nie leżał już koło mnie, nie dziwota niezły z niego ranny ptaszek. Podniosłem się na łokciach i zauważyłem malutką karteczkę na szafce nocnej.

Chłopaki pojechali do studia a ja na zakupy. Śniadanie masz zrobione na dole w kuchni  ~`Liam


Nie śpiesząc się wziąłem poranny prysznic i ubrałem się po czym udałem do kuchni. Schodząc po chodach usłyszałem trzask w salonie. Myślałem, że to Liam wrócił z zakupów i siedzi w salonie, jednak myliłem się. Wszedłem do salony i ujrzałem pijaną Sophie. Stanąłem bliżej ściany bym mógł ją obserwować, ale jednocześnie być niezauważonym. Wyraźnie było widać że czegoś szukała.Przekopywała każdą szafkę, szufladę przez kanapę po książki stojące na regale. Ledwo trzymała sie na nogach. Przez nieuwagę strąciłem wazon stojący na szafce w korytarzu.
- Kto tu jest? - zapytała. Wszedłem pewnym krokiem do salonu, bynajmniej wydawało mi się że taki był.
- Co ty tu robisz?- wybełkotała
- To chyba ja powinienem ciebie o to zapytać, jakby nie patrzeć jestem w swoim domu a ty tu wtargnęłaś. To jet chyba włamanie czyż nie? Jesteś pod wpływem alkoholu...
- Miałam klucze.
- Co nie zmienia faktu, że nie masz prawa tu przebywać bez niczyjej wiedzy a tym bardziej nie grzebać w szafkach.
- Ale..
- Widziałem. Czego szukałaś?
- Nie twój zasrany interes gnoju
- Uważaj co mówisz.
- Bo co?
- Nic chcesz się przekonać
- Grozisz mi?
- Nie ostrzegam. Masz 3 minuty aby opuścić dom inaczej dzwonie po policje.
- Myślisz, że się boje?
- Nie musisz się bać mnie - powiedziałem podchodząc do niej?
- O czym ty mówisz?
- Ciekawe co Liam powie kiedy dowie się co tu robiłaś. Sophia podniosła rękę by uderzyć mnie w policzek, ale ja  byłem szybszy i złapałem ja za nadgarstek.
- Nie będę powtarzał drugi raz. Wynoś się stąd
- Wróciłem - w domu rozległ się głos Liama
- Co tu się do cholery dzieje? - zapytał wyraźnie wkurzony patrząc na moją dłoń obejmującą nadgarstek dziewczyny.
- Nic, właśnie..
- On mnie uderzył!- wtrąciła żmija
- Co!? Ja nic ci nie zrobiłem. To ty wtargnęłaś do domu i zaczęłaś przeszukiwać salon w czasie kiedy ja spałem a na dodatek jesteś pijana!
- Nie kłam. Przyszedłeś i mnie uderzyłeś!
- Ty kłamliwa suko. Nie wstyd ci...
- Koniec! Już dość! Zayn idź robić to co miałeś zamiar a ty... ty wyjdź nie chce na ciebie patrzeć.
- Co?!
- To co słyszałaś. Wróć jak będziesz trzeźwa. Nie będziemy rozmawiali teraz. - Liam niemalże warczał na Sophie. Byłem bardzo zdziwiony tym faktem, w ogóle ostatnio dziwnie się zachowuje a ja oczywiście nie wiem dlaczego co jest jeszcze dziwniejsze bo Liam z reguły kiedy miał jakiś problem to mówił mi o tym, albo prędzej czy później któryś z chłopaków się wygadał a teraz nic kompletne zero. Nie zadowalał mnie ten fakt, ale myślałem, że to tylko głupie teorie, że może nic się nie stało a ja sobie wszystko zmyślałem. Wziąłem z kuchni jogurt i poszedłem do swojego pokoju. Liam nadal stał z nią w salonie i dość głośno dyskutowali o ile można to tak nazwać. Nie przysłuchiwałem się dokładnie jednak w pewnej chwili padło moje imię. Podszedłem do drzwi przysłuchując się ich rozmowie która przeradzała się w coraz to większa kłótnie.
- Nie interesujesz się mną tylko tym debilem. Kim on dla ciebie jest!? Nikim on jest obcy, a ja jestem twoją dziewczyną. To ja powinnam być na pierwszym miejscu, a nie jakiś chłopak którego tak na prawdę nie znasz!!
- Zayn jest dla mnie ważny! A ty? Gdzie byłaś w trakcie moich 16 urodzin? Taka wielka przyjaźń, tak bardzo mnie lubiłaś i co? Nie przyszłaś,ani ty ani reszta bo byłem popychadłem w szkole,  a ja głupi siedziałem i na Was czekałem. Byłem naiwny!!!
- Dobrze wiesz dlaczego nie przyszłam.
- Nie kłam, Becky powiedziała, że ten dzień spędziłaś z Nathanem. Nie wymiguj się moja mama widziała cię jak od niego wychodzisz!!! A teraz śmiesz mówić, że osoba która zrobiła dla mnie więcej niż ktokolwiek jest dla mnie nikim!! Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz! On zawsze mi pomagał nawet wtedy kiedy tego nie chciałem. Nigdy nie zostawił mnie samego. Mogłem go zwyzywać od najgorszych ale on zawsze był! Kocham go jak rodzonego brata!!! - Liam płakał, nie musiałem go widzieć by to stwierdzić. Ja to czułem.
- Bronisz damskiego boksera!
- Nie jest damskim bokserem, nie uderzył cię i oboje doskonale o tym wiemy, a teraz zbieraj swoje rzeczy i wynoś się! Nie chce cię widzieć! - Skąd on wiedział, że tego nie zrobiłem. Przecież go tam nie było. Wróciłem do łóżka, by Liam nie domyślił się że podsłuchiwałem ich kłótnie. Uruchomiłem laptop i zalogowałem się  na Twittera. Jak zwykle mnóstwo powiadomień, wiadomości. Nic nowego, napisałem kilka tweetów dałem follow kilku dziewczynom, miałem się już wylogować, ale tweet jednej z fanek zwrócił moją uwagę.
"Lophia to fejk Ziam jest prawdziwy i tylko on" po spodem widniało przerobione zdjęcie na którym rzekomo ja i Li trzymamy się za ręce. Zacząłem przeglądać twittera  na którym było wiele wpisów tego typu. Byłem w szoku, nigdy coś takiego nie dotyczyło mnie ani Liama, zazwyczaj tylko Harrego oraz Louisa. Wyłączyłem laptop i odłożyłem go na szafkę nocną, przykryłem się kołdrą po czym zasnąłem.
 Obudził mnie hałas dobiegający zza drzwi, wystraszyłem się bo huk byłe serio ogromny. Powoli wyszedłem na korytarz jednak nie spodziewałem się takiego widoku. Na korytarzu stał zapłakany Liam. Moje serce rozpadło się na miliard drobnych kawałeczków. Wokół było pełno szkła, spojrzałem na jego ręce po których spływała krew.
- Matko Liam...
- Zostaw mnie! Wszyscy mnie kurwa zostawcie!
- Liam uspokój się, daj sobie pomóc. Chodź do łazienki opatrzymy rany zanim wda się zakażenie.- mówiłem powoli do niego podchodząc
- Zostaw mnie!
- Li... chodź. - powiedziałem łapiąc go delikatnie za ramię. Podniósł wzrok, jego twarz była cała mokra od łez.
- Zo..
- Proszę chodź ze mną. - Brunet ustąpił i poszedł ze mną. Posadziłem go na toalecie i odszedłem po potrzebne rzeczy.Wychodząc z kuchni usłyszałem silnik samochodu Harrego. Przyśpieszyłem nieco by zdążyć posprzątać bałagan zanim go zobaczą, by uniknąć zbędnych pytań. Wbiegłem do łazienki, pozostawiłem ówcześnie zabrane rzeczy i wybiegłem nie tłumacząc nic Liamowi. Szybko uwinąłem się ze sprzątaniem i wróciłem do łazienki. Liam nadal płakał. To był najgorszy widok jaki kiedykolwiek sobie wyobrażałem. Nie pytałem o nic tylko od razu wziąłem się za opatrzenie ran na jego rękach. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza przerywana co jakiś czas cichymi syknięciami Li. Owinąłem jego ręce bandażem po czym wyszedłem. Tak wiem powinienem z nim zostać porozmawiać, albo cokolwiek ale nie byłem pewien czy on tego chce, wolałem go zostawić na chwile samego. Otworzyłem okno, sięgnąłem po paczkę papierosów odpaliłem jednego siadając na parapecie. Kochałem widok z mojego okna. Pamiętam jak walczyłem o pokój z Niallem, który chciał go za wszelką cenę, jednak przekupiłem go kuponami zniżkowymi do Nando's. Widok był niesamowity. Niewielkie domki, wokół których znajdowały się piękne zadbane ogrody, dzieci bawiące się przed domami, matki wołające je do domu lub przyglądające się im z szerokim uśmiechem.
- Nie powinieneś palić - usłyszałem szept, spojrzałem w kierunku z którego dobiegł. Liam stał oparty o framugę drzwi od łazienki. Nie patrzył na mnie wzrok wlepiał w podłogę tak jakby była to najciekawsza rzecz jaką kiedykolwiek widział.
- Przepraszam.. ja nie...
- Nie szkodzi. - przerwałem mu w połowie.
- Szkodzi zniszczyłem wiele rzeczy i dodatkowo się na ciebie wydarłem, a ty chciałes mi tylko pomóc. To nie było fair. Przepraszam.
- Nie mnie powinieneś przepraszać. - nie wierzyłem, że to powiedziałem a jednak. Może miałem w sobie resztę dobroci dla tej zwierzyny zwanej Sophia.
- Słyszałeś?
- Trudno było nie słyszeć tak głośno krzyczeliście, że pewnie było Was słychać nawet poza domem.
- Nie powinieneś tego słyszeć.
- Stary to normalne, ludzie sie kłócą
- Wiem ale mimo to nie powinieneś być tego świadkiem.
- Skąd wiesz, że jej nie uderzyłem?
- Bo wiem.
- To nie jest odpowiedź.
- Jest.
- Liam.
- Byłem tam, ale nawet gdyby mnie nie było wiem że nie byłbyś zdolny, żeby uderzyć dziewczynę nawet jeśli jest nią Sophia.
- Może jednak byłbym zdolny
- Nie zrobiłbyś tego, wiem o tym. Nawet jeśli powiedziałbyś,że prawdą jest to co powiedziała Sophia - Zgasiłem papierosa i udałem się znów na łóżko. Liam zabrał swój telefon i wyszedł z pokoju, po chwili usłyszałem trzask drzwi frontowych i ryk odpalanego silnika samochodu. Postanowiłem do końca dnia pozostać w pokoju by nie spotkać się z niewygodnymi pytaniami na temat Liama.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w kolejnym rozdziale!!!!
Rozdział nieco dłuższy ale to chyba dobrze czyż nie? Wpadłam ostatnio w wir weny i szybko chyba z niego nie wyjdę :D
BLOG NIE ZOSTANIE USUNIĘTY!Cieszycie sie? Bo my bardzo :D
Jak rozdział podoba się? Chcecie next?  Komentujcie udostępniajcie i wgl z resztą wiecie co robić!!!


Kochamy Was ❤❤❤❤❤❤❤
Wika i Emi xx

3 komentarze:

  1. Mega rozdział. ^^
    Hej, przy okazji nominuję was do Liebster Award :D - więcej u mnie: http://smile-ff.blogspot.com/2015/06/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku przeczytałam wszystko uff... Zagmatwana historia ale co dalej chce znać nastepna wizje tej historii
    Zaciekawila mnie :* a mnie jest trudno zachwycic

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuudo *-*
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    http://life-after-death-is-not-the-end.blogspot.com
    Kath.

    OdpowiedzUsuń