wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 22

  Jego dłoń idealnie pasowała do mojej niczym fragment układanki, moje serce przyśpieszyło. Dałbym wszystko, dosłownie wszystko by ta chwila trwała wiecznie. Zamarłem gdy zaczął delikatnie muskać zewnętrzną stronę dłoni kciukiem. To było.. wspaniałe, nie nazwanie tego wspaniałym to zbyt mało.
- Wiem, że mnie nie słyszysz, chociaż w sumie to może i słyszysz sam nie wiem. Należy ci się solidny opieprz stary. Żeby doprowadzić się do takiego stanu, trzeba mieć albo niesamowity talent albo być totalnym debilem. Napędziłeś nam niezłego stracha tymi swoimi nagłymi utratami przytomności.- mówi, nie musze otwierać oczu by wiedzieć, że na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Nagła zmiana jego zachowania martwiła mnie, jednak odrzucałem myśli o tym na bok.
- Proszę opuścić już sale, pacjent powinien odpoczywać. - rozbrzmiewa głos starszej kobiety
- Proszę jeszcze tylko o pięć minut, pięć minut i już mnie tu nie ma - odpowiedział do jak przypuszczałem pielęgniarki.
- Nie może Pan..
- Błagam ja... ja muszę jeszcze chwilę z nim zostać, błagam panią. - Liam skamle.
-Ehh niech Panu będzie, ale na prawdę pięć minut i ani sekundy dłużej. - kobieta nie mogąc oprzeć się urokowi Liama opuściła sale. Moje myśli wróciły do dłoni ściskającej moje palce. Ciepło które od niej biło rozchodziło się powoli po moim ciele i docierało wprost do serca. Jednak moje szczęście spowodowane niespodziewaną czułością niknęło, gdy mój umysł zbombardowała wizja stykających się ust mojego anioła i tej żmii, właśnie Sophia, co z nią. Dlaczego on to jest byłem pewny że to Louis mnie tu przywiózł ale jeśli to Li to gdzie jest Sophie? Nie mogło spełnić się moje marzenie i nie znikła z powierzchni ziemi od tak, chociaż może marzenia się spełniają. Spełniają się tylko w filmach i bajkach a ty nie jesteś w bajce, upomniała się moja podświadomość. Czułem, że na mnie patrzy. Usiłowałem nie ruszać powiekami. Nagle ciszę trwającą już dłuższy czas przetrwał jego głos.
-Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam nie wiem co robić. - zaczął się plątać we własnych słowach. Chciałem zapytać już o co chodzi, miałem już otworzyć oczy jednak powstrzymała mnie dłoń Liama dotykająca mojego policzka. Co on kurwa wyprawia? Nie to, że mi się nie podoba, ale czemu on to robi? Nie chcąc przerywać tej wspanialej chwili postanowiłem nie otwierać oczu i cieszyć się chwilą, która na moje nieszczęście skończyła się tak szybko jak zaczęła. Dłoń Li odsunęła się od mojej twarzy w chwili, gdy pielęgniarka weszła na salę po raz drugi. Odszedł od łóżka, czułem to, pustka była wyczuwalna dość dosadnie. Moja ciekawość wygrała, zacząłem powoli otwierać oczy przekręcając głowę w stronę drzwi. Liczyłem na to, że odwróci się w moją stronę i zawróci, jednak tak się nie stało.
- Liam?? - szepnąłem, brunet natychmiast odwrócił się w moją stronę, był wystraszony, wiedziałem to. Znałem go na tyle dobrze, że z zamkniętymi oczyma mógłbym powiedzieć czy jego twarz zdobi uśmiech czy po policzkach spływają łzy. Li patrzył na mnie i usiłował coś powiedzieć, jednak nie zrobił tego odwrócił się i wyszedł, od tak sobie poszedł. Nie rozumiałem co się dzieje. Najpierw na campingu zachowuje się jak się zachowuje, po czym przywozi mnie do szpitala, trzyma za rękę przeprasza, głaszcze delikatnie po policzku a później wychodzi tak jak gdyby nic się nie stało. Przecież nic się nie stało upomniała mnie moja pieprzona podświadomość, mogłaby czasem kurwa siedzieć cicho. Zdawałem sobie jednak sprawę że moje szare komórki mózgowe przy nim nie funkcjonują jak powinny. Leżąc tak i rozmyślając o zachowaniu Liama jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Za co on u licha przepraszał? Cała ta sytuacja była dziwna i niepokojąca.
  Po południu miałem dodatkową  rozmowę z lekarzem, gdyż stwierdził, że jeszcze powinienem mieć dodatkowe badania za nim mnie wypuści do domu. Godziny wlekły się niemiłosiernie, a moje myśli szalały. W końcu wyszedłem ze szpitala. Nie poprawka zostałem wywieziony ponieważ Louis uwziął się i stwierdził, że jestem zbyt słaby by iść, więc nie pozostało mi nic innego jak pozwolić się przewieźć na wózku inwalidzkim do auta. Przyjechał po mnie tylko Louis reszta pewnie coś kombinowała w domu. Droga mijała nam w ciszy ale niestety nie cała.
- Co masz zamiar zrobić po powrocie do domu?- Louis do czegoś najwyraźniej dążył.
- Co masz na myśli?
- A to co masz zamiar zrobić z Liamem. Całowaliście się.
- Jakie to ma teraz znaczenie? Dla niego to była tylko gra nic więcej. Przecież pocałował przy mnie Sophie pewnie sam po nią zadzwonił.
- Aha. - odparł nieco zmieszany
- Co ma znaczyć ten ton? Co masz na myśli?
- Nic.
- Louis?
- Zayn to nie moja sprawa. Po za tym myślałem, że Li ci powiedział.
- O czym do cholery? Louis gadaj natychmiast!-Moje tętno niebezpiecznie wzrosło, a przed oczyma zaczęły pojawiać się mroczki.
- On sam musi ci to wyjaśnić
- Ale co?!!!! Louis jeśli ty coś wiesz to...-Nie zdążyłem dokończyć bo zadzwonił telefon Louisa.
- Tak Harry?- Kurwa znowu on. Bez kitu Harry ma jakiś radar chyba, że zawsze wpada w nie odpowiednim momencie.
Louis rozmawiał przez telefon do chwili kiedy dotarliśmy  na podjazd naszego domu, a ja rozmyślałem o naszej rozmowie, ale nagle zdałem sobie sprawę, że teraz powinienem obawiać się czegoś innego. Chłopcy przygotowali mój powrót i jak się okazało słusznie się obawiałem, bo gdy przekroczyłem próg domu moim oczom ukazał się wielki transparent z napisem "Witaj w domu" i stół z jedzeniem oraz masa ludzi no tak geniusze nie pomyśleli o tym, że chce odpocząć. Na szczęście, gdy już zjedliśmy i wszyscy ze mną porozmawiali mój Anioł postanowił nie wybawić i zabrał mnie do mojego. naszego tymczasowo wspólnego pokoju. Jednak wózkiem nie wjechałbym po schodach co nie okazało się przeszkodom dla niego, po prostu wziął mnie na ręce i wniósł mnie powoli po schodach. Starałem się zapamiętać każdy szczegół, gdy przebywałem w jego objęciach. Jego zapach, napięte mięśnie, spojrzenie. Zaczęło mi się kręcić w głowie, zbyt dużo wrażeń na raz.
Oddech Li muskał mój policzek nie wiem czy robił to świadomie, ale efekt był taki, że po całym moim ciele przebiegały ciarki.Jego siła mnie onieśmielała, wyglądało to tak jak  bym nic nie warzył. Droga po schodach trwała chyba całą wieczność chciałem by nigdy już nie wypuszczał mnie ze swych objęć, ale moje serce było niespokojne. Nie z powodu jego bliskości, lecz rozmowy przebytej z Lou. Co takiego on ukrywa. Popełniłem kolejny błąd owego dnia i pozwoliłem, aby słowa wydostały się z moich ust.
- Czy ty coś przede mną ukrywasz? - Liam momentalnie zesztywniał.
- Dlaczego tak myślisz?
- Rozmawiałem z Louisem i..
- Co ci powiedział?!- wyglądał  na przerażonego.
- Nic. Stwierdził, że to ty musisz mi "to" powiedzieć. - Li wypuścił powietrze z płuc jak by doznał niewyobrażalnej ulgi.
- Co się dzieje?
- Nic. Nie myśl o tym.-Mówiąc to postawił mnie na ziemi.
- Ale..-Nagle usłyszałem głos Sophii. Li spiął się natychmiast.
- Li....
-Chodźmy stąd .
-Co?
-Chodź.- Wziął mnie  po raz kolejny w swoje ramiona. Zaczęliśmy się oddalać od pokoju.
-Gdzie ty mnie zabierasz? ahaha ratunku porwanie !! - zacząłem krzyczeć i wierzgać nogami.
-Zamknij się -  Warkną momentalnie umilkłem. Spojrzałem przed siebie i już wiedziałem gdzie zmierzamy. Do naszego sekretnego pokoju. Tylko nie wiedziałem jednego. Mianowicie co mnie tam czeka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak wspomniałam w poprzedniej notce teraz pojawia się NOWOŚĆ!!
VIDEO NOTKA :) Mamy nadzieję, że dotrwacie do końca :)
Co do rozdziału mamy nadzieję, że się podoba :)
Ciąg dalszy pojawi się już niebawem




wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 21

Chciałabym prosić abyście przeczytali notkę i powiedzieli co sądzicie o naszym pomyśle :)
-Bo Ja...- nie wiem co się ze mną działo ale nie potrafiłem wypowiedzieć tych słów nie zależnie jak bardzo się starałem. Wiele razy już powtarzałem je sobie w głowie, układałem wyznanie prawdy zdanie po zdaniu, przewidywałem każdy scenariusz, ale teraz gdy przyszedł czas na stawienie czoła wyznaniu nie potrafiłem odtworzyć tego wszystkiego. Czułem się słaby. Zrządzenie losu nawet moje własne ciało buntuje się przeciw mnie.
-Zayn nie mamy całej nocy, chłopaki na nas czekają.
-Wiem, wiem, ale to naprawdę ważne. Jest coś co już od dawna chciałem Ci powiedzieć.
-Co takiego?- Li wyglądał na zaskoczonego, ale jednocześnie na zaciekawionego. Chwilowo mnie zamroczyło. Matko co się ze mną dzieje? Chyba naprawdę coś złapałem. No nic. Teraz albo nigdy.
-Liam Ja Cię K.....-I nastała ciemność. Nie wiem co się stało. Słyszałem tylko głos, głos mego anioła nawołującego mnie do powrotu.
  Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Dziwne przecież nic nie piłem. Powieki ciążyły niemiłosiernie, a każdy mięsień mojego ciała bolał. No prawie każdy. Kiedy już zdążyłem odzyskać władzę nad powiekami zauważyłem, że coś jest nie tak, po boku głowy spływała mi jakaś ciecz.
-Co to do cholery?!- Usiadłem nagle i na moje kolana spadł ręcznik, mokry ręcznik. A to stąd ta woda musiałem zemdleć czy coś. Tak na prawdę to nie wiele pamiętam. Cholera czy ja? Nie powiedziałem mu chyba TEGO prawda?! Choć bym nie wiem jak się starał nie jestem w stanie sobie przypomnieć co tak naprawdę powiedziałem. Rozglądam się po namiocie. Jest w nim jasno co wskazuje wyraźnie na to, że trochę czasu minęło. Gdy wodzę wzrokiem moje oczy napotykają Liama. Długie rzęsy opadają na jego delikatne policzki a oddech jest spokojny, śpi. Nie mogę przestać go obserwować. Musiał opiekować się mną całą noc. Myśl o tym napełnia mnie miłością do niego. ale gdy wzrokiem wodzę po jego ciele napotykam w jego dłoni mój szkicownik. Otwarty jest na szkicu przedstawiającym jego samego, tym który narysowałem wczoraj. Cholera no to wtopiłem nie ma co. Delikatnie by go nie obudzić wyjmuje z jego ręki szkicownik, niestety ma zbyt czujny sen i budzi się natychmiast.
-Zayn? - Jego zaspane oczy patrzą w moje, a ja nie wiem co mam zrobić. Moje serce i rozum ogarnęła panika. Co mu powiedziałem, co pomyślał a przede wszystkim co czuł. Cholera ta niepewność mnie zabije.
-Co się stało? - Pytam niewinnie.
-Zemdlałeś wczoraj podczas wyjawiania mi że mnie...
-No co tam, co tam zgredy?
-Haaaryy...- jęknąłem ten debil zawsze zjawia się wtedy kiedy nie trzeba.
-Uh Zayn słabo wyglądasz
-Dzięki...
-No teraz to zostaje ci kostnica
-Harry idź szukać swoich gaci, a nie trujesz ludziom o poranku.
- Zayn jest 13.- Liam wyglądał jak by mi współczuł.
-Zostało jeszcze trochę dnia do przebalowania wyłaźcie z tego namiotu.
-Dobra już dobra.
Dlaczego on musi być tak  nieznośny. Gdy próbuje wygramolić się z namiotu nogi odmawiają mi posłuszeństwa i ląduję w ramionach Liama. Ten jednak szybko mnie od siebie odsuwa. Cholera czyli jednak powiedziałem .
-Liam ja..
-Harry czekaj na mnie.-Wyraźnie uciekł ode mnie. Zepsułem wszystko. Jak mogłem być tak lekkomyślny. Nie potrafię powstrzymać uciekającej pojedynczej łzy. Teraz wszystko się zmieni. Tylko wszystko zapowiada, że zmieni się na gorsze. Co ja mam zrobić? Muszę mu wszystko wyjaśnić. Gdy jednak wychodzę już z tym zamiarem z namiotu moje serce staje.
-Nie - tylko szept wydobywa się z moich ust.
Nie mam pojęcia jak udało mi się wrócić do namiotu. Mój proces oddychania był utrudniony przez panikę w mojej głowie i sercu. I co ja teraz zrobię?
-Zayn  jak się czujesz? Podobno zemdlałeś.- Widok Żmii pakującej się do mojej bezpiecznej przystani w namiocie przyprawił mnie o odruch wymiotny. Ciekawe skąd ta troska pewnie coś chce i skąd ona do cholery się tu wzięła?
-Ta wszystko ok.- na bank coś chce, ten parszywy i obłudny uśmieszek nie schodził jej z ust gdy sadowiła się obok mnie.
-To wspaniale- Tak myślał by kto, że ją to obchodzi.
-A nie wiesz przypadkiem co się dzieje z Liamem?-Wiedziałem.
-Co masz na m myśli?
- Nie odpisuje, nie oddzwania, nie mogłam się z  nim skontaktować, a gdy tu przyjechałam najprościej mówiąc mnie olał.
-Wiesz co nie mam pojęcia o co chodzi i szczerze to mało mnie to interesuje.-Wstałem by wyjść z namiotu, ale prawie zderzyłem się z Li. Gdy zobaczył nas oboje w tym samym namiocie wydawał się wściekły.
-Hej Lia......- W tym momencie nie potrafiłem nawet dokończyć jego imienia. Umierałem przez tę chwilę raz za razem. Aż w końcu wszystko spowił mrok. To już jest koniec? Tak wygląda umieranie?
- Tu jesteś wszędzie cię szukałem - mówi najsłodszym możliwym tonem do Sophii, po czy ją całuje. Ałć, ból który odczuwałem w tej chwili był niedopisania. To nie był nóż wbity w moje serce, to było bolesne jak po... nawet nie potrafię opisać co mogłoby spowodować tak wielki ból jak ten pocałunek. Dobijał mnie fakt, że całkiem niedawno jego usta były harmonią z moimi, czuje łzy napływające do moich oczu, usiłuje jak najszybciej wstać i wydostać się z namiotu, gdy tylko podnoszę swoje ciało od razu opadam na ziemie a jedyne co mnie otacza to ciemność. Ukazała mi się niewyraźna postać, do której po chili dołączyła kolejna, gdy obraz się wyostrzył ujrzałem moją mamę i siostrę trzymające tort urodzinowy z napisem "Wszystkiego Najlepszego Zayn", rozpakowywanie prezentów, pierwszy dzień w szkole, casting do programu. Całe życie przeleciało mi przed oczami,ostanie ostatnim wydarzeniem był pocałunek z Li, a później nic, kompletna pustka nicość.
  Moje powieki delikatnie unoszą się jasne światło oślepia mnie na co szybko  je zamykam. Po chwili powtarzam czynność, Spojrzałem w dół, leżałem na łóżku pod śnieżno białą pościelą  w okół mnie plątały się jakieś kabelki. Rozglądam się dookoła, szpitalna sala, zajebiście jeszcze tego brakowało, żebym wylądował w szpitalu.
- Witam Panie Malik - dobiega mnie delikatny głos jednej z pielęgniarek. Śliczna, dosyć szczupła blondynka o niebieskich oczach podchodzi do łóżka i odłącza kabelki.
- Gdzie... gdzie ja jestem? - jąkam się, zbyt jasne światło nadal daje się we znaki. Na litość boską czemu aż tak bardzo razi.
- W szpitalu, ale spokojnie to nic poważnego, za chwilę przyjdzie do pana lekarz. - odpowiada a na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Ciekawe jakim cudem znalazłem się w szpitalu, pamiętam jedynie, że chciałem wstać i jak widać chyba coś mi nie wyszło. Minutę po tym jak pielęgniarka opuściła sale wszedł do niej wspomniany wcześniej przez nią lekarz. Na oko miał około 40 lat, brązowe włosy a jego ciało pokryte było białym fartuchem. Chyba znienawidzę ten kolor
- Jak się Pan czuję? - pyta zerkając to na mnie to na jakieś papiery.
- Dobrze, uhm mógłby Pan mi powiedzieć jakim cudem znalazłem się tutaj?
- Pański przyjaciel przywiózł Pana do nas. - odpowiada nadal wpatrując się w kartkę papieru.
- Dlaczego? 
- Zemdlał Pan dwukrotnie w bardzo krótkim odstępie czasu i dlatego Pan tu teraz jest.
- To coś poważnego? - zapytałem pomimo, iż pielęgniarka zapewniła mnie, że nie.
- To tylko osłabienie organizmu, powinien Pan...
- Proszę mówić do mnie po imieniu, nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie na "pan" - przerywam lekarzowi wpół zdania.
- Dobrze, więc powinieneś pozostać dłuższy czas w domu, a za kilka dni wstawić się na kontrolę u swojego lekarza. Przepisze ci leki, pamiętaj by je regularnie zażywać.
- Kiedy będę mógł wrócić do domu?
- Dzisiaj. Za chwilę Elizabeth przyniesie twoje ubrania, wypis oraz receptę.
- Dobrze - odpowiadam po czym kieruję wzrok na okno
- Masz wielkie szczęście, że posiadasz takiego przyjaciela. Nie każdy ma takie szczęście - mówi i opuszcza sale. Fajnie byłoby tylko wiedzieć, który z chłopaków mnie tu przywiózł. Pewnie Louis no bo któż by inny. Harry i Niall pewnie mają kaca, a Li za pewne siedzi teraz z Sophii. Wpatruje się w widok za oknem. W sali jest cicho i spokojnie, jednak cisze przerywa ciche skrzypnięcie drzwi wejściowych.
- Proszę nie siedzieć zbyt długo, pacjent powinien odpoczywać - słychać z korytarza głos młodej kobiety. Nie odwracam głowy i postanawiałem udawać, że zasnąłem. Nie miałem zamiaru słuchać gadki Tommo o tym, że powinienem o siebie dbać. Louis podchodzi do łóżka i siada na nim delikatnie, i łapie mnie za rękę. Przez moje ciało przechodzą dreszcze. To nie Louis to Liam.
                            ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~      
Hej wszystkim przepraszam że tak długo ale różne sytuacje w życiu się zdarzają. Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba i będziecie chcieli więcej. Uwielbiam was i pozdrawiam.
Emi

TAK WIEM WIEM ROZDZIAŁ JEST ZA KRÓTKI. Zdaje sobie z tego całkowicie sprawę, aczkolwiek długość tego rozdziału jest jaka jest z kilku powodów których nie podam :) Mam nadzieje, że się podoba. Jak sądzicie Zaynie się w końcu przyznał do swoich uczuć czy nie?
Wpadłam na pomysł by przy którymś z kolejnych rozdziałów pojawiła się video notka co wy na to? Nagrałybyśmy wraz z Emi filmik i trochę wytłumaczyły się z tego, że zaniedbałyśmy Was i bloga. Z prawej strony pojawi się ankieta w której będziecie mogli zagłosować w tej sprawie.
W komentarzach możecie również zadawać nam pytanie, na które chcecie żebyśmy odpowiedziały.
Kocham Was
xx Wika xx

środa, 4 lutego 2015

No to mamy już roczek :)




Jeeeeeeeeeeeeej to już rok i jeden dzień tak bardzo ogarnięta ja,że zapomniałam dodać post wczoraj od opublikowania pierwszego rozdziału na blogu. 
To już 366 dni z wami z najlepszymi czytelnikami/czytelniczkami na świecie,dziękuję Wam za te dni i miesiące spędzone wspólnie, dziękuję za wytrwałość w czekaniu na kolejny rozdział, za wyrozumiałość, za wszystkie miłe lub też i nie miłe komentarze, które dawały mi kopniaka w tyłek i mobilizowały do dalszego pisania oraz za wszystkie nominacje do LBA. Pamiętam jak dziś, moją reakcje na pierwszą nominacje. Byłam tak szczęśliwa,że się popłakałam. Niby taka nominacja to nic poważnego, ale dla mnie to było na serio dużo.
Zakładając bloga, sądziłam że po kilku miesiącach blog zostanie usunięty, tak jak wcześniejsze blogi zakładane przeze mnie, jednak myliłam się. Jestem w szoku, że ktokolwiek polubił tego bloga i go czyta. Na początku powtarzałam sobie " To nie ma sensu usuń tego bloga, to kolejny nie wypał" Teraz sądzę, że założenie tego bloga było czymś najlepszym co w życiu zrobiłam. Co prawda nie mam tysięcy komentarzy, milionów wyświetleń i setek fanów, ale to co mam jest dla mnie wystarczające. Każda osoba która skomentowała którykolwiek rozdział sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Każde wyświetlenie bloga, sprawiało że coraz bardziej zaczęłam wierzyć, że jednak warto dalej pisać.
Co prawda nieraz zdarzyły się przykre sytuacje, jednak tych miłych było znacznie więcej. 
Mam nadzieję, że pomimo długich przerw między rozdziałami, pomimo tego jak bardzo kiepskie one są lub będą pozostaniecie ze mną oraz Emi do końca tej historii.
Jeszcze raz BARDZO BARDZO BARDZO dziękuję za wszystko co zrobiliście.
JESTEŚCIE NIESAMOWICI!!!!
Kocham Was <3

xx Wika xx