piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 27

 Za oknami było już ciemno, najwyraźniej zaspałem. Liam siedział koło mnie na łóżku lecz na mnie nie patrzył. Jego twarz była zwrócona w stronę okna a wyraz twarzy zmartwiony. Czułem się już o wiele lepiej więc pewne było że to raczej nie mój stan zdrowia go tak niepokoił.
- Li? -Odezwałem się niepewnie.
- Hm?- Wydawał się być wyrwany z zadumy.
- Coś się stało?
- Opowiem ci jak zjesz śniadanie.
- Ale o co chodzi ?
- Prosiłeś mnie o przysługę pamiętasz??
- Yyy nie?
- Miałem poszukać informacji na temat JJ.
- Aaaa no i co tam masz?
- Dowiesz się jak zjesz.- Podsunął mi pod nos jajka i grzanki. Wiedziałem, że niczego się nie dowiem puki jedzenie nie zniknie więc zacząłem jeść. Gdy skończyłem Liam podał mi teczkę. Zwykłą szarą bez żadnego podpisu.
- Co to jest?
- Odpowiedzi na twoje pytania.
 Niezdarnie rozwiązałem sznureczki które trzymały teczkę w całości. Wewnątrz były stare wycinki artykułów i jakieś zdjęcia.
- Gdzie to znalazłeś?
- W miejskim archiwum. Dotyczą niejakiego Jamesa Jeffersona. Przez bliskich i znajomych nazywany był JJ.
- I gdzie on teraz jest?
- W grobie.- Zapadła głucha cisza. Spojrzałem na otwartą teczkę. Teraz po tym jednym zdaniu jakoś nie miałem odwagi zagłębiać się w jej wnętrze.
- Li.
- Na mnie nie patrz. Sam chciałeś żebym tego poszukał więc sam czytaj.
- Dobra sam tego chciałeś. Wziąłem drżącymi palcami pierwszy wycinek z gazety.

W zeszłym tygodniu dnia 26 maja, w naszym miasteczku miało miejsce tragiczne zdarzenie.


 Tego dnia odebrał sobie życie jeden z naszych młodych mieszkańców, James Jefferson, miał on zaledwie 20 lat gdy odszedł z tego świata. Przyczyna tej decyzji jest nie znana. Przy martwym chłopcu znaleziono alkohol oraz leki nasenne. Wszyscy znajomi i bliscy opłakują śmierć chłopca.


Zgodnie z życzeniem matki zmarłego prosimy by każdy kto wie coś o przyczynie jego decyzji skontaktował się z nią oraz z Londyńską policją która prowadzi tę sprawę..."


 Dalej znajdowały się kolejno kondolencje dla matki chłopaka i przestroga dla innych młodych ludzi.
 Nie wiedziałem co o tym myśleć przecież ten chłopak zmarł 30 lat temu więc jak u licha mógł bym go widzieć? Jest tylko jedna odpowiedź na to pytanie. To musi być ktoś inny.
 - Liam ale to są informacje z przed 30 lat a co z chwilą obecną?
- Sprawdzałem nikt od tamtego czasu nie mieszkał w tym miasteczku o inicjałach JJ.
- Tak ale może.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Nie w okolicy również nie.
- Więc jak.
- Co jak?- Nie odpowiedziałem bo nie byłem w stanie. Mój wzrok padł na leżącą w teczce fotografię. Leżała tył na przód ale wiedziałem już co tam zobacze. Ostrożnie przewróciłem kartonik. Na odwrocie było dokładnie to co spodziewałem się ujrzeć. To był ten sam chłopka.
- Zayn źle się czujesz?- Liam wyglądał na bardzo zaniepokojonego.
- Nie, wszystko ok.
 Przejrzeliśmy całą zawartość teczki. Były tam różne artykuły ale w żadnym nie było napisane nic nowego.
- A i mam jeszcze to. Widocznie wpadłem jednej policjantce w oko i postanowiła mi mimo wszystko pomóc.- Uśmiechnął się podając mi kopertę. To był akt zgonu chłopaka potwierdzający przyczynę zgonu. " Zażycie zbyt dużej dawki leków przeciwbólowych popitych alkoholem.- Przedawkowanie leków."
- Fiu fiu jestem pełen podziwu dla twoich umiejętności dochodzeniowych.
- Spadaj.
- Ale jedno mnie ciekawi dlaczego kazałeś mi tego szukać.
- A tak poprostu...Chwila moment jak on miał na nazwisko? Jefferson?
- Tak.
- Tak jak była właścicielka tego domu. Czyli wychodzi na to, że to jej syna widze. - Przeszedł mnie dreszcz.
- Że co proszę ?
- Nie nic. Czyli my jako jedyni możemy dowiedzieć się co się wtedy stało.
- Jak niby. To było 30 Lat temu.
- Dziennik.
- Zayn nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Nie ale jedyny.
- Ok jak wyzdrowiejesz wrócimy do tego ale teraz dajemy spokój bo jesteś blady i słaby powinieneś odpoczywać i unikać sensacji.
 Jak był sens spierania się skoro wiedziałem że i tak nie wygram. Poddałem się więc i ułożyłem wygodnie na łózku.

         Moje ciało już się wyspało ale mój umysł nie chciał się pożegnać ze snem w którym moje marzenie było realne. Ile bym dał żeby te usta całowały mnie tak jak we śnie, by te ręce badały moje ciało a serce biło dla mnie. Życie jest bolesne. Pogodziłem się z tym już dawno. Nic nie układa się tak jakbyśmy chcieli, nie tworzymy swojej historii tak jak chcemy, los decyduje za nas. My nie mamy na nic wpływu mimo iż myślimy inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz